Spotkanie październikowe – raport
Ostatnie spotkanie Stowarzyszenia WOGF odbyło się w minioną sobotę, 27 października. Załoganci, którzy stawili się na battle stations to Kapitan Szymon, Pierwszy Oficer Toszka, Michalina, Łucja, Julia, Ocampa, Vel i Chris. Nowym członkiem naszej ekipy została również Sara, którą przyjęliśmy na pokład USS Posnania jednogłośnie. Podczas późniejszej misji w Amore dołączyli do nas Kuba, Kicia i Mieszko.
Oficjalna część spotkania odbyła się oczywiście we Frontierze, gdzie wyjątkowo długi czas oczekiwania na posiłki pozwolił na bardzo owocną naradę i zaktualizowanie większości naszych pomysłów na dalsze działania klubu. Między wstępnymi opowieściami o zeszłotygodniowej misji na Destination Star Trek Birmingham (relacja pojawi się już niedługo), a próbowaniem oliwek po raz pierwszy, udało nam się porozmawiać o nadchodzących Trekołajkach, które tradycyjnie będziemy organizować, o statusie OPP naszego Stowarzyszenia, wybraniu osób i prelekcji „awaryjnych” na nagłe akcje i konwenty, na których moglibyśmy opowiedzieć o Star Treku oraz o ewentualnej współpracy z European Space Agency, z którą zaznajomiliśmy się podczas konwentu w Wielkiej Brytanii.
Wspólny wyjazd na zagraniczny konwent sprawił, że idea spotykania się i tworzenia nowych projektów klubowych poza naszymi standardowymi działaniami rozkwitła. Poczyniliśmy pewne decyzje dotyczące obecności na Vienna Comic Con (będzie można tam zobaczyć WOGFowe stoisko!) i zmotywowała grupę odpowiedzialną za nowy wygląd naszego standu na najbliższym Pyrkonie. Oprócz tego, Michalina i Szymon zaproponowali parę alternatywnych sposobów wspólnego spędzania czasu. Są to między innymi wspólne oglądanie filmów sci-fi, warsztaty robienia trekowych ozdób choinkowych czy seria spotkań pod tytułem „Gotuj z WOGFem”, podczas których planujemy odkrywać przepisy kulinarne, jakże kochanego przez wszystkich Neelixa. Pierwsza część spotkania była też bardzo owocna w kwestii wyboru cosplay’ów zarówno na Pyrkon jak i na Destination Star Trek 2019.
Po szybkim wchłonięciu długo wyczekiwanych pizz i makaronów ruszyliśmy do Amore del Tropico gdzie dokładniej opowiedzieliśmy o tym co działo się w Birmingham, podzieliliśmy się cukierkowym dilithium, wysłuchaliśmy przygód załogantki Łucji, która zrelacjonowała nam jej wyprawę do Czarnobyla (niby nie ma tam zombie, ale ja tam w to nadal nie wierzę). Jako, że pizza to mało, wyskoczyliśmy na typowo klingońskie kebaby z tribbli i zakończyliśmy spotkanie weseli, najedzeni i troszeczkę podchmieleni
Do zobaczenia w listopadzie!
Qapla!