Raport ze spotkań WOGF w lipcu 2016 roku.
Raport będzie lakoniczny, gdyż równolegle i szczegółowo powstaje sztuka, złożona z trzech aktów… A to wszystko po to, aby każdemu przybliżyć życie w WOGF. Muszę przyznać, że popiątek 22-24 lipca wypadł lepiej, niż się spodziewałem, a wszystko to zasługa załogi U.S.S. Posnania.
W piątek spotkaliśmy się na premierze nowego Star Treka. Pojawili się: kapitan, pierwszy oficer O’campa, Piotr zwany Brazzersem, Szymon, Michalina, porucznik Antonina, Sylwia, Monika, Ola, Magda, Paula, druga Sylwia, Reeta, Silverstrike, Zuza zwana Młodą, zaproszeni goście, czyli Piotr i Przemek, a także Alina, Karol, Marcin i Zator.
Byłem pozytywnie zaskoczony, gdyż załoga pamiętała o moich urodzinach, dostałem rewelacyjny zegar w kształcie Enterprise’a. Po zakupie biletów i produktów spożywczych, nieodzownych podczas wizyty w kinie – ruszyliśmy na wcześniej zarezerwowane miejsca, aby zobaczyć film. Nie będę wnikał w fabułę (aby niezamierzonymi spoilerami nie zepsuć zabawy tym, którzy filmu jeszcze nie widzieli), powiem tylko tyle, że padło wiele różnych opinii, gdy już wyszliśmy z kina. Następnie pojechaliśmy do Amore del Tropico (tradycyjnie), aby przy zimnych napojach przedyskutować obejrzany film.
Zdjęcia pokazują, że nasze dysputy zakończyły się dopiero nad ranem.
Następnego dnia postanowiliśmy oprowadzić po Poznaniu naszych gości z Warszawy. Jakże się zdziwiliśmy, gdy wiele miejsc godnych odwiedzenia było otwartych od poniedziałku do piątku, a nasza sobotnia eskapada nie mieściła się w tych ramach. Mimo to, odwiedziliśmy parę ciekawych miejsc w stolicy Wielkopolski, odpoczywając w parku przy Starym Browarze, a także przy napojach w Ministerstwie Browaru. Naturalnym było, że wszędzie podróżowaliśmy na piechotę, aby uszczęśliwić obecnych wśród nas, zapalonych graczy Pokemon Go, opowiadając jednocześnie anegdotę na temat ogrzewanego dla Hitlera balkonu w poznańskim zamku cesarskim.
Szybkim krokiem ruszyliśmy nad Wartę, aby w sąsiedztwie rzeki spędzić chwile przy grillu (i pizzy) wśród przyjaciół. Flaga WOGF-u, która premierę miała poprzedniego dnia, wyraźnie polepszała naszą widoczność.
Dołączył do nas Sylwek i Bartek, aby spotkać się na wspólnych dysputach i spożywaniu jadła i napitków. Rozmów było bez liku poczynając od filmu z dnia poprzedniego, pokemon go, a także przewagi mięsożerców nad roślinożercami. Nie wspomnę o przygodach przed rozpaleniem grilla, gdyż okoliczne przybytki wyprzedały jednorazowe grille, a nasza mniejsza grupa przebyła kilometry w poszukiwaniu tychże. Tematów było wiele, a w przerwach między dyskusjami był śpiew, kolejne dyskusje (nawet kłótnie – kulturalne, rzecz jasna), ale wszystko przebiegało w przyjacielskiej atmosferze.
Sezon urlopowy w pełni, kolejny dzień do wczesnych godzin porannych nam spełzł, gdy pewnym krokiem wracaliśmy o świcie do domu. I wiedziałem – że to było dobre.