Filozofia Star Trek II – Łańcuch dowodzenia w serialach Star Trek jako odzwierciedlenie rozwoju społecznego Amerykanów
W każdym serialu mającym w tytule „Star Trek”, albo będącym opartym na jego podstawie, głównymi bohaterami są zawsze starsi oficerowie, odpowiedzialni za funkcjonowanie poszczególnych elementów statku, czy też stacji kosmicznej. Ta militarna zależność jest wyjątkowo ważna. Jej założenia – jasno sformułowane i znane przez wszystkich – zawsze stawiają kapitana w roli dowódcy danej jednostki, przez co jest on odpowiedzialny nie tylko za sam statek, ale też i za całą załogę. Dlatego też na wstępie należy powiedzieć więcej o pozycji kapitana w szeregach Gwiezdnej Floty, gdyż nie jest to zwykła osoba „na górze drabinki”. Złożoność charakteru dowódcy to najważniejsza wyróżniająca go cecha. Sytuacje, w których decyzja należy do kapitana, wymagają od niego nie tylko zdolności manualnych czy znajomości protokołu i prawa. Kapitan jest w wielu przypadkach doradcą od spraw etycznych, oratorem jak i żywym przykładem (a nierzadko też prawdziwym mentorem) dla swoich podwładnych. .
Wiadomo – tego typu funkcja to nie tylko przywileje, ale też i obowiązki, a wśród nich ten najważniejszy, czyli konieczność wydawania rozkazów. Istotnym w tym wypadku jest prosty fakt, czyli kto komu dany rozkaz wydaje – bo chociaż akcja seriali ma miejsce w odległej przyszłości, to problemy w nich przedstawione i sposób ich rozwikłania mają trafić do teraźniejszych odbiorców, którzy dane rozwiązanie mogliby zrozumieć i zaakceptować nawet w dzisiejszych czasach, gdzie, mimo ciągłego rozwoju społecznego, wciąż istnieją rodziny, w których dominującą rolę przywódcy piastuje żelazną ręką ojciec. W przypadku tego typu odbiorców twórcom serialu trudno byłoby przekonać tę część społeczeństwa do sytuacji, w której rozkazy mężczyźnie wydaje kobieta.
Nawiązując do tytułu tego opracowania, głównym odbiorcą seriali było społeczeństwo amerykańskie, które, mimo iż bardzo zróżnicowane kulturowo, etnicznie, religijnie i rasowo bardzo mocno tkwi w swoich uprzedzeniach. Z historycznego punktu widzenia prawodawstwo amerykańskie często przodowało we wszelkich przejawach niwelowania wszelakich rozróżnień, jednak wiele sytuacji z historii tego narodu uświadamia nas, jak duża bywa różnica pomiędzy ustanowionym prawem, a jego respektowaniem przez ludność. Oczywiście, można by przytoczyć przykłady takie jak niewolnictwo, eksterminację Indian i ich kultury, segregację rasową itd., ale seriale spod znaku „Star Trek” nie istnieją dłużej niż pół wieku, czyli prawnie: powstały po tych niechlubnych zdarzeniach z historii Ameryki. Prawda jednak jest częściowo ukryta, szczególnie dla większości z nas – Europejczyków, gdyż nie mamy bezpośredniej styczności z mieszkańcami Stanów Zjednoczonych. Dla nas wykładnią stanu społeczeństwa amerykańskiego mogą być tylko głośne wydarzenia, jak chociażby zamieszki na tle rasowym z 1992 roku. Możemy także interpretować twory kultury z tamtych czasów.
By spełnić wymogi, o których wspominałem we wcześniejszych akapitach, główni bohaterowie musieli spełniać kilka norm, które pozwalały serialowi istnieć, gdyż rozwiązania w nim zastosowane były zaakceptowane przez widzów – odbiorców. Nie było istotnym to, że serial dzieje przecież się w przyszłości, a stały rozwój społeczny, a wraz z nim akceptacja mniejszości jest nam przeznaczony, a co więcej widoczny. Wiedząc jednakże o tym, że prace nad trwałością serialu powierzono specjalistom, którzy badali rynek, jego potrzeby i oczekiwania, możemy wysnuć pewne wnioski, które zobrazują nam rozwój społeczeństwa amerykańskiego i konsekwencje z tego wynikające.
W roku 2009. prezydentem Stanów Zjednoczonych zostaje Barack Obama, który jest afroamerykaninem. W starciu o ubieganie się o urząd z listy demokratów toczy potyczkę z kobietą – Hillary Clinton. Sytuacja staje się ciekawa, gdyż pierwszy raz fotel prezydencki USA ubiega się i kobieta, i czarny mężczyzna. Jest to test. Test społeczności amerykańskiej, czy jest w stanie zaakceptować taki stan rzeczy. Jeszcze kilka lat wcześniej taki rozwój wydarzeń byłby uważany za mało prawdopodobny, a na początku lat dziewiędziesiątych za praktycznie niemożliwy. Może i wielką rolę odegrała charyzma przywódców, możliwe też, że ich orędzia i sztaby wyborcze. Jednakże, moim zdaniem, społeczeństwu amerykańskiemu łatwiej było zaakceptować na najwyższym urzędzie afroamerykanina mężczyznę, niż kobietę.
Cofnijmy się do pierwszego Star Treka. Jest koniec lat 60., umysły Amerykanów poruszone są wyprawami do gwiazd – chętnie łakną kolejnych produkcji rodem z Hollywood, mających pokazać przyszłość rasy ludzkiej, eksplorację, kolonizację i technikę. Mimo iż kultura popularna stara się stworzyć też science fiction, które byłoby oparte także na rozwoju społecznym i prawnym, to TOS zdominowana była przez postać kapitana i pierwszego oficera. Dowódcą pozostaje tak czy inaczej biały mężczyzna – Amerykanin. Z drobnym niesmakiem słucha się niechlujnego akcentu ze stanów południowych, jakby w kosmosie pewna grupa ludzi wciąż żyła z żucia tytoniu, a dla rozrywki znakowała krowy (oczywiście te kosmiczne).
Rozwój na szczęście nastąpił już w następnej odsłonie serialowej Star Treka: The Next Generation. I chociaż dowódcą wciąż pozostaje biały mężczyzna – to jest to już nieokrzesany dzikus, którego braki w wykształceniu rekompensowane są siłą fizyczną (jeszcze bardziej widoczne jest to w nowych filmach). Jean-Luc Picard to dowódca, którego Gene Roddenberry widział od samego początku istnienia serialu. Doświadczony i stateczny, mądry i zarazem odważny. Co istotne, Picard swoją klasę zawdzięcza nie tylko inwencji scenarzysty, ale również doświadczeniom ze swojego życia, które nauczyło go pokory i wyciągania lekcji z porażek.
Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych. Nowy Star Trek (Deep Space 9) ostrożnie wchodzi na nowy grunt, wprowadzając na stanowisko dowódcy afroamerykanina. Ostrożnie, gdyż Benjamin Sisko nie jest od początku kapitanem, a komandorem. Już w pierwszym odcinku musi podporządkować się kapitanowi Picardowi jak i w późniejszych odcinkach admirałom, którzy wydają rozkazy. Tak moim zdaniem badano teren i najważniejsze czyli: „czy przeciętny szary Amerykanin zaakceptuje czarnoskórego dowódcę?”. I jednak się udało. Serial poszedł jednak inną drogą i – chociaż wciąż były w nim wtręty etyczno-moralnych dylematów (nowy grunt – wojna) – był on zdecydowanie bardziej nastawiony na rozrywkę, efekty specjalne i nowinki technologiczne. Wielu fanów uważa ten „spin-off” za bardziej mroczny, klimatem zbliżony do egzystencjalnych powieści, gdzie często beznadzieja i rozpacz są głównym motorem napędowym bohaterów.
Co ważne, w jednym z odcinków DS9 przedstawiona jest historia afroamerykańskiego pisarza, żyjącego w latach pięćdziesiątych. Ukrywając swoją rasę przed czytelnikami, pracuje w popularnym czasopiśmie, zajmującym się science fiction. Jednego dnia wpada na genialny pomysł stworzenia opowiadania o stacji kosmicznej, którą dowodzi afroamerykanin. Wielki zachwyt w redakcji nie przekonuje jednak wydawcy do tego, by zaakceptować czarnego dowódcę w kosmosie, a tym samym stając w awangardzie ruchu emancypacyjnego. Star Trek tym samym dokonuje swoistego rachunku sumienia wcześniejszych pokoleń.
Wiadomo, w następnym serialu (Voyager) dowodziła biała kobieta i było to jakby „następstwo” tego, co się wydarzało wcześniej. Istotnym było jednak, że najpierw zaakceptowano na tej pozycji afroamerykanina (jak podczas wyborów prezydenckich kilka lat później, gdzie bardziej prawdopodobne w wyborach na kandydata demokratów było wybranie czarnoskórego mężczyzny, niż białej kobiety).
Moglibyśmy spekulować, że zmiana w łańcuchu dowodzenia mogła być nie tylko podyktowana rozwojem społeczeństwa amerykańskiego, ale także szerszym uczestnictwem kobiet w życiu publicznym i ogólnej konsumpcji, przez co twórcy Star Treka pragnęli dotrzeć do nowej grupy docelowej. Brak w tej dziedzinie jakichkolwiek badań, jednak faktem jest to, że także i ten „spin-off” był olbrzymim sukcesem, który kontynuowano przez 7 kolejnych sezonów, tak jak poprzednie seriale (TNG, DS9).
Dzięki obserwacji jak i dedukcji możemy dojść do wniosków, o których wspominano na wstępie tej pracy. Społeczeństwo amerykańskie, mimo iż często przoduje legislacyjnie w niwelowaniu uprzedzeń, potrzebuje znacznie więcej do zmiany społecznej niż tylko i wyłącznie odgórnego nakazu. Jest jednak też i dobra strona tego. Obserwowana zmiana następuje bardzo szybko, już między pokoleniami, podczas dekady, a nie – jak miało to miejsce do tej pory – przez stulecia.
Każdy kolejny dzień to lekcja historii. Co ważne, historia to nie tylko to, co zostaje zapisane w książkach, a później może zostać nauczane w szkole. Historia kryje się w każdym przedmiocie, a raczej: w każdym wytworze ludzkim, który możemy w niej osadzić i przez to zinterpretować jego znaczenia. Wtedy też nawet tak pozornie nie powiązane wytwory, jak chociażby seriale Star Trek, stają się przydatnym narzędziem do zbadania tak trudnego i ukrytego tematu, jakim chociażby są uprzedzenia społeczne na przestrzeni historii.
Kapitan Kamil
Obrazek wyróżniający został zaczerpnięty z memory alpha