Idziemy na premierę Gwiezdnych Wojen!
Zbliża się premiera nowego filmu. Wszyscy wiedzą i nie będę tłumaczyć. Skoro tu jesteście, to już wiecie. Chciałabym tu poruszyć dość popularną w popkulturze kwestię wojny między fandomami w świecie gwiezdnych filmów.
Dlaczego filmy są ważne?
Filmy spełniają dużą rolę w każdym fandomie. Ilość kasy przelana na realizację i promocję przeważnie przewyższa budżet jakiejkolwiek innej formy niezależnie czy to jest komiks, książka, gra czy nawet serial. Filmy zrobione są tak, żeby jak najwięcej ludzi przyszło do kina i zostawiło tam swoje pieniądze. Nie zawsze film jest esencją całego universum i tylko sugeruje, o co w tym właściwie chodzi. Dużo ludzi oznacza dużo potencjalnie świeżej krwi w fandomie. Nowi ludzie zawsze są potrzebni, bo wiedzą dość mało, ale mają zapał.
Star Wars vs. Star Trek
Światy Star Wars i Star Trek są podobnej wielkości, mają podobny temat wspólny i w podobnym wieku wielu chłopców zaczęło się interesować tematem. Z dziewczynami bywa różnie Mimo wszystko dla obu universów filmy są tym, co podtrzymuje ich życie w mediach. O tym można pogadać z sąsiadem lub ujawnić się ze swoją pasją wśród znajomych.
Co się dzieje potem?
W miarę dorastania i zgłębiania tematu w zależności od tego, co się nawinie, zgłębia się bardziej jedno lub drugie universum. Wielu fanów zna pobieżnie większość światów science fiction, ale z różnych powodów wybiera swój ulubiony świat i w nim się realizuje, zgłębia jego tajniki i chce poznać wszystkie historie i wszystkich bohaterów, którzy zostali wymyśleni w kanonie. Poza kanonem, czyli oficjalnie zaakceptowaną treścią sprzedawaną w ramach danego universum, powstaje dużo fanowskich rzeczy, znanych ludziom, którzy siedzą w danym temacie dość głęboko. W przypadku świata i Gwiezdnych Wojen i Star Treka nie starczyłoby życia, żeby znać każdy z nich, a co dopiero oba.
Skąd ta wojna?
Wojny nie ma. W obiegowej opinii wojna jest, bo światy delikatnie się różnią, ale w mediach spłycane są do jednego i tego samego. Kosmos i statki i ładnie panie. I śmieszne rasy. No bo kosmos. No to wiesz. Trek Wars. Na zachodzie fani mają swoje osobne konwenty, czyli ewidentnie się seperują. U nas póki co tak nie ma. Każdy kto był na jakimkolwiek konwencie i gadał z fanami wie, jak to wygląda. Trekkie przebierają się za starwarsowców i starwarsowcy szyją sobie mundury trekowe. Obie frakcje chętnie uczestniczą w ważnych momentach dla danego fandomu, bo po prostu do science fiction są przyciągane te same typy osobowości. Wojna utrzymywana jest dla beki, żeby media miały o czym gadać. Media potrafią wykręcić rzeczywistość tak, że osoby nie znające tematu miały swoje jedyne słuszne zdanie. W ciemnej alei prędzej rozgorzeje dyskusja na tematy gwiezdne niż rozpęta się jakakolwiek bijatyka. Większość fanów gwiezdnych opowieści jest pokojowa i ceni te same wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie poprzez filmy, książki, gry, seriale, komiksy..
Jakie wartości?
Gwiezdne opowieści przekazują uniwersalne wartości o ludzkości, o życiu, konfliktach i braterstwie. No wiecie, wszystko. Jeśli ktoś dosłownie żyje w jakimś fandomie, to każdą rzecz potrafi przetłumaczyć na swój język. Dlatego z zewnątrz to może wydawać się dziwne, szalone i trochę naiwne. No bo jak tak można chodzić w szlafroku jedi/z naszywką-komunikatorem? A jak można chodzić w szlafroku w owieczki lub gwiazdeczki? Normalnie: łazienka – łóżko – komputer. Wszyscy jesteśmy tak samo ludźmi, niezależnie od tego jak bardzo byśmy się starali i unikamy jakichkolwiek konfliktów.
Czy startreki* idą na „Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy”?
No pewnie! Już od około dwóch miesięcy mamy wykupione bilety na premierę i z każdym dniem podekscytowanie rośnie. Dodatkową atrakcją przed premierą filmu jest premiera trailera trzeciego w kolejności nowego filmu trekowego (wcześniej było 10 innych filmów, polecam, i 2 nowe, można też zobaczyć). Czyż to nie wspaniałe? Dwie premiery w jednej
Wszystkim fanom i zwykłym ludziom życzę miłego seansu i przy okazji wesołych świąt oraz szczęśliwego nowego roku.
Michalina
*startreki to nazwa używana przez ludzi w Polsce, sami siebie nazywamy trekkies (trekisi) albo trekkers (trekerzy)